Dlaczego zastanawiamy się nad chustą?
Ciąża, poród, połóg – trzy ważne elementy narodzin zarówno dziecka, jak i rodziców. Czas pełen radości, oczekiwania oraz bólu. Pierwszy moment, w którym bierzemy nowonarodzonego członka naszej Rodziny, zmienia nie tylko nas, ale i całe życie. Nowa rzeczywistość, rutyna, której nie znamy, jest zarówno wspaniałą przygodą jak i wyzwaniem. Każde rozwiązanie pomocne w tym czasie jest na wagę złota. Cały Internet przepatrzony, każda znajoma mama wypytana i wśród wielu rozwiązań pojawia się… CHUSTA!
Zastanawiając się, czy to jest opcja dla mnie, warto zastanowić się, co może dać nam ten niepozorny kawałek materiału. Przeczytamy, że wolne ręce. Ale czy tylko o to chodzi?
Korzyści dla malucha
Dziecko przychodzi na świat niegotowe. Termin „czwarty trymestr” odnosi się do czasu, jaki potrzebuje maluch na zapoznanie się z „regułami gry” po drugiej stronie brzucha. W tym czasie warto ułatwić mu adaptację. Noszenie w chuście imituje warunki życia płodowego – ciasno, ciepło, słychać serce mamy, bliskość, znany zapach… Nawet dla nas brzmi przyjemnie, bo kto nie lubi owinąć się w koc😉
Maluch może zasnąć bądź obserwować świat wtedy, kiedy chce. Poczucie bezpieczeństwa pomaga mu przywyknąć do nowego rytmu życia, redukuje stres, wycisza i pozwala łagodnie wejść w „nowe” życie. Stymulacja układu pokarmowego, nerwowego oraz zmysłu równowagi przyspiesza rozwój. Chusta wspiera kręgosłup nie obciążając go i dając czas na stopniowe ukształtowanie naturalnych krzywizn.
Wsparcie dla rodziców
A jak ten czas spędzony na nauce motania (z doradcą może to być nawet 30-40 min) pomoże rodzicom? Każda z nas jest inna i inaczej przeżywa narodzenie dziecka. Depresje poporodowe, problemy z więzią są częstymi problemami, choć nie mówi się o nich dużo. W takich przypadkach chustonoszenie pomaga przezwyciężyć trudności, żebyśmy mogły cieszyć się urokami macierzyństwa.
Jestem pewna, że większość z nas nosząc swoje dzieci, garbi się i wygina tak, że wieczorami ból kręgosłupa się nawarstwia po całym dniu opieki. Z maluchem zamotanym na sobie nasza pozycja się poprawia, mniej obciążamy mięśnie dna miednicy niż w przypadku noszenia na rękach. Bliskość malucha wspomaga laktację (mózg mamy reaguje w sposób idealnie przewidziany przez proces ewolucji zapewniając możliwość wykarmienia). Kiedy mamy starsze dzieci, to dwie wolne ręce przydają się nam jeszcze bardziej.
Przeczytaj, także: Chusta – hit czy kit?
Jeszcze więcej korzyści…
O korzyściach można pisać jeszcze więcej i jeszcze mądrzej, każdą z nich rozwinąć i podeprzeć badaniami. Zostaje jeszcze jedno, czego nauczyło mnie samą noszenie…PRZYGODA😉
Część z Was pewnie zastanowi się, co może być przyjemnego, kiedy nauka noszenia wymaga od nich nie lada zacięcia. Czas przeznaczony na opanowanie podstaw przekłada się potem na coś, co dla mnie było najwspanialszą zabawą i radością z opieki nad dzieckiem. Pełna mobilność z noworodkiem przekształciła się w poznawanie świata, piesze wycieczki na łono natury, wyzwania w opanowaniu nowych wiązań, radość ze spaceru, taniec (tak, w chuście można tańczyć). Każda nowa chusta przestawała być kawałkiem szarego materiału, a zmieniała się w tkaniny z pięknymi wzorami i kolorami, które przebijały najładniejsze sukienki. Milion wspólnych zdjęć, również tych z nieudanymi wiązaniami (każdemu czasem coś nie wyjdzie i z tego też trzeba się cieszyć, bo przecież uczymy się całe życie)są wspaniałą podróżą sentymentalną. Zwykła potrzeba noszenia malucha może przekształcić się w piękny element macierzyństwa.
Jeśli po przeczytaniu tego zatlił się pomysł, że warto spróbować, to nie wahajcie się ani chwili, bo czas ucieka. Cieszcie się z każdego motania, nawet tego które nie wyszło, bawcie się chustami, cieszcie tym czasem bliskości i uwieczniajcie, żebyście za parę lat pokazały dziecku jak wspaniale dopełniłyście ten czas.
Autor: Katarzyna Wywijas, Doradca Chustonoszenia