Okres w brzuchu mamy to dla dziecka czas nie tylko wzrostu organizmu i specjalizacji poszczególnych narządów ale również okres intensywnego rozwoju zmysłów: dotyku, wzroku, słuchu, smaku, węchu. W chwili urodzenia noworodek jest przygotowany do wielozmysłowego poznawania rzeczywistości. Posiada odpowiednie narzędzia, które wykształcił i intensywnie trenował w okresie prenatalnym. Wszystko po to, aby od pierwszych chwil po porodzie wielozmysłowo poznawać nowe środowisko, zbierać doświadczenia i budować na ich podstawie swój obraz świata, ludzi oraz siebie samego. Jednak to zmysłowe doświadczanie rzeczywistości nie jest przypadkowe i chaotyczne. Od pierwszych chwil jest w tym logika, jakby natura nastroiła i wyregulowała zmysły. Dziecko ma jakby swój wewnętrzny kompas, który nakierowuje go na drugiego człowieka.
Wzrok wyregulowany na drugiego człowieka
Ten fenomen w regulacji zmysłów udało się zaobserwować dzięki licznym badaniom noworodków. Jednym z przykładów może być wrodzone zainteresowanie dziecka ludzką twarzą. Naukowcy zauważyli, że spośród wszystkich otaczających maluszka nowych bodźców, twarz drugiego człowieka przykuwa jego szczególną uwagę. Mówi się nawet o wrodzonej preferencji twarzy kierującej uwagą noworodka. Przejawia się to w dłuższym, potwierdzonym eksperymentalnie czasie, który dziecko poświęca na badanie twarzy w porównaniu z innymi obiektami. Dotyczy to zarówno prawdziwej buzi pochylającej się nad dzieckiem, jak i zdjęć, a nawet prostych rysunków twarzy. Noworodek ponadto potrafi odróżnić rysunki twarzy od nie-twarzy (rysunków, na których zmienione zostały miejsca oczu, nosa i ust względem siebie). Zostało to potwierdzone w klasycznym eksperymencie, podczas którego pokazywano dzieciom te dwa typy rysunków, a komputer mierzył czas skupienia wzroku na każdym z nich. Czas poświęcony na studiowanie twarzy był rzeczywiście istotnie wyższy.
Dzięki badaniom nad funkcjonowaniem wzroku noworodków wiemy również, że ostrość widzenia została „ustawiona” przez naturę na około 20 centymetrów od oka dziecka. W trakcie rozwoju wzrok nabiera zdolności do ostrego widzenia obiektów w różnej odległości i stopniowo zaczyna ogniskować się na tym, co znajduje się i bliżej, i dalej w przestrzeni. Ale na początku to lekko usztywnione skupienie ostrości pomaga dziecku „wyłowić” twarz z chaosu otaczających go bodźców. Wspomniane 20 centymetrów to przecież odległość, która najczęściej dzieli twarz noworodka od twarzy osoby zajmujące się nim: podczas karmienia, zmiany pieluszki, kąpieli, masowania lub innych czynności pielęgnacyjnych. Wzrok noworodka wpatrzony w nas podczas tych czynności niejako kusi i wręcz nie pozwala pozostać obojętnym na to zaproszenie. Gdy dziecko patrzy nam w oczy chcemy do niego mówić, pieścić go i pozostawać w nim w kontakcie. W wielu dorosłych to wpatrywanie się noworodka wzbudza troskliwość, wzruszenie a nawet zachwyt, że dziecko tak mądrze i pięknie na nas patrzy. I czyż nie o to mogło chodzić naturze, gdy tak regulowała wzrok dziecka? Pomóc dziecku zakotwiczyć się na twarzy drugiego człowieka i przyciągnąć uwagę dorosłego.
Słuch wyostrzony na głos i słowa
W podobny sposób został przygotowany przez naturę również słuch dziecka. Obserwacje rodziców a później również badania naukowe zwróciły uwagę na tendencję dziecka do faworyzowania dźwięków związanych z drugim człowiekiem. Do najważniejszych z ich należy preferowanie głosu ludzkiego – analogicznie do preferencji twarzy przy wzroku. Dziecko uspokaja się, kiedy słyszy nucenie lub kierowaną do niego czułą mowę. Ze wszystkich dźwięków wypełniających przestrzeń, to właśnie głos człowieka przyciąga największą uwagę dziecka.
Ale słuch noworodka, poza skupieniem na głosie człowieka, ma jeszcze jedną specjalizację. Jest wyregulowany na mowę i język. Badania potwierdziły, że noworodek potrafi odróżnić mowę od innych dźwięków i dłużej skupiać na niej swoją uwagę. Ciekawe jest również, że już od pierwszych chwil maluchy mają „detektor” mowy. Nawet gdy w badaniach chciano oszukać noworodki – puszczano im przypadkowo pocięte i posklejane wypowiedzi w jakimś języku – dzieci dłużej skupiały się na prawdziwej mowie. Maluszki potrafią ponadto odróżnić język ojczysty, który słyszały w okresie prenatalnym od innych języków. Preferują melodię i akcent języka swojej mamy. Ponadto w badaniach okazało się, że preferują głos dorosłych kobiet, a wśród nich szczególnie głos własnej mamy. Dziecko kotwiczy się na głosie, podobnie, jak na twarzy, i poprzez to przyciąga do siebie dorosłego. Natura kieruje aktywność dziecka na to, co najważniejsze – na drugiego człowieka i aktywny kontakt z nim.
W kontakcie z dorosłym
Widząc tak niezwykłą (i wcale do przeżycia jeszcze nie potrzebną) specjalizację zmysłów malucha, można zastanawiać się, co natura chciała nam ważnego powiedzieć. Może to, że dziecko od samego początku potrzebuje drugiego człowieka, nie tylko, żeby przeżyć ale również, by poznawać rzeczywistość. Nie potrzebuje bombardowania bodźcami, ale raczej aktywnego, wspólnego z dorosłym poznawania tego, co wokół. Chce naszego kontaktu wzrokowego, mimiki, głosu, nucenia, rozmawiania – to dla niego najważniejsze okno na świat. Natura mocno zainwestowała, żeby dziecko mogło to dostać od pierwszych chwil życia.
dr Joanna Matejczuk - psycholog
Instytut Psychologii UAM