Rozszerzanie diety to naturalne następstwo rozwoju dziecka i powinno odbywać się w atmosferze spokoju i miłości. Obecnie istnieją zalecenia dotyczące tego, jak powinno wyglądać rozszerzanie diety, istnieją też metody mające duży potencjał rozwojowy dla dziecka. Wszystkie te zlecenia i metody łączy natomiast jedna rzecz – mleko matki. Ten cudowny pokarm dla noworodków, a potem niemowląt, powinien być podstawą żywienia w pierwszym półroczu życia dziecka, a następnie powinien nadal być obecny aż do pierwszego roku życia (albo i dłużej – WHO nie ustalił górnej granicy karmienia dziecka piersią/mlekiem z piersi). Nauka samodzielnego jedzenia to, przede wszystkim, dodatek do kamienia piersią (albo mleka) i nie powinno go zupełnie zastępować w 100% posiłkami stałymi. Rozszerzanie diety powinno się odbywać przy jednoczesnym karmieniu piersią min. do. 1 roku życia, a jeśli dziecko i matka wyrażają chęć, to i dłużej.
Kiedy rozszerzać dietę?
Jeśli niemowlę karmione jest mlekiem z piersi, to posiłki uzupełniające powinno się wprowadzić po ukończeniu przez niemowlę 6. miesiąca życia, co oznacza po 6. miesiącu życia (nie przed, nie w 6. miesiącu, ale po jego UKOŃCZENIU). Dzieje się tak dlatego, że dopiero w okolicach 6 miesiąca życia układ pokarmowy dziecka jest w stanie w pełni poradzić sobie z pokarmem innym jak mleko w roli posiłku uzupełniającego. Plus – karmienie piersią przestaje pokrywać zapotrzebowanie na takie makroskładniki jak białko i mikroskładniki jak żelazo i cynk. Mleko matki nie pokrywa także podaży niektórych witamin np. witamin K. Należy unikać zbyt wczesnego (do 4. miesiąca życia), jak i zbyt późnego (po 7. miesiącu życia) wprowadzania pokarmów. Dzieciom karmionym mlekiem modyfikowanym pokarmy uzupełniające można wprowadzić po 4. miesiącu życia (proszę zwrócić uwagę, że różni się to od sytuacji, gdzie karmimy piersią), aby obniżyć ryzyko alergizacji dziecka.
Gotowość dziecka do rozszerzania diety
Gotowość dziecka do rozszerzenia diety to także jego sprawność motoryczna – rozszerzamy dziecku dietę, gdy dziecko żywo interesuje się pokarmem, wyciąga po nie rączki, potrafi stabilnie utrzymać się w pozycji siedzącej (w innych przypadkach zawsze skonsultować się z fizjoterapeutą). Pozycja leżąca i półleżąca nie jest wskazana. Pewnym fizjologicznym wyznacznikiem gotowości mogą być zęby, ale badania potwierdzają, że dziecko poradzi sobie z rozdrabnianiem pokarmu także bezzębnymi dziąsłami. Jak widać – są pewne normy, ale najważniejszą normą jest obserwacja dziecka i odczytywanie jego gotowości. 🙂
BLW – Czy to dobre?
Metoda BLW, która do niedawna była modą, a dzisiaj funkcjonuje już jako dobrze zakorzeniona w kulturze alternatywa dla karmienia łyżeczką, polega na efektywnym wprowadzaniu pokarmów stałych do diety niemowlęcia. Głównym założeniem BLW jest pozwolenie dziecku na samodzielne pobieranie pokarmów. Metoda ta zakłada rezygnację z karmienia łyżeczką na rzecz samodzielności. Dziecko w ten sposób uczy się sterować swoim poczuciem głodu i sytości, co sprawia, że zachodzi naturalna regulacja przyjmowania pokarmu zgodna z zapotrzebowaniem energetycznym dziecka. W ten sposób możemy dziecku zaprezentować bardzo wiele różnorodnych pokarmów dostosowanych do wieku, możliwości, które są przez nas kontrolowane i zawierają wybrane przez nas produkty.
Jedzenie jest ugotowane, rozdrobnione i podane dziecku tak, aby samo odkryło w jaki sposób obchodzić się z jedzeniem. Początkowo będzie to ssanie, miażdżenie i rozcieranie pokarmu dziąsłami (albo zębami, jeśli dziecko już jakieś posiada), a w dalszej perspektywie efektywna praca językiem, odgryzanie kęsów pokarmu itp. Główną zasadą przy rozszerzaniu diety jest to, że to rodzic decyduje, co dziecko zje, a dziecko – ile zje, gdyż posiada jeszcze niczym nie zaburzoną regulację głodu.
BLW jest postępową i naturalną metodą karmienia niemowlęcia, co potwierdzają badania – zalecenia Polskiego Towarzystwa Gastroenterologii, Hepatologii i Żywienia Dzieci (PTGHiŻ) mówią, że najlepsze warunki do nauki rozdrabniania, gryzienia i żucia występują właśnie między 6. a 10. miesiącem życia, a zęby nie są niezbędne do gryzienia. Dziecko rozdrobni pokarm przy pomocy dziąseł i śliny.
Czy BLW niesie jakieś zagrożenia?
Niektórzy rodzice obawiają się zadławienia, albo tego, że dziecko się nie naje.
Aby uniknąć zakrztuszenia się pokarmem, należy spełnić kilka podstawowych warunków przy rozszerzaniu dietą tą metodą (choć także podczas podawania pokarmu łyżeczką) – opiekun musi być obecny i powinien obserwować dziecko, dziecko musi być zabezpieczone przed wypadnięciem z krzesełka (bądź zabezpieczone na kolanach opiekuna), pokarm musi być dostosowany do wieku dziecka.
Dziecko posiada naturalną kontrolę apetytu, co oznacza, że gdy się naje, to…przestanie jeść. Małe dzieci też manifestują ten odruch poprzez wypuszczenie z buzi sutka bądź butelki.
Aby uniknąć sadzania dziecka zbyt głodnego albo zbyt najedzonego do posiłku (aby nie zaburzać tej naturalnej kontroli) poleca się podanie posiłku po 40 minutach od karmienia mlekiem z piersi.
Niejadek i „jadek” O co chodzi w niejedzeniu?
W niejedzeniu może chodzić o to, o co chodzi także dorosłemu, gdy ma do czegoś awersję – o to, że z perspektywy dziecka określony pokarm w danym momencie jego rozwoju nie jest atrakcyjny. Dzieci są wrażliwe na zmianę konsystencji, niektóre paniką reagują na wprowadzanie nowych pokarmów (neofobia żywieniowa), na sposób podania. Badania pokazują, że dużo łatwiej zniechęcić dziecko do nowych pokarmów, aniżeli zaszczepić w nich miłość do nowości. Dzieje się to poprzez bardzo selektywny sposób nauki zdatności pokarmu do jedzenia w kategorii dobre/niedobre. Zdarza się, że w danym momencie dziecko preferuje tylko jeden pokarm np. jaja, może to być objaw tego, że potrzebuje białka do wzrostu. Zarówno jego ciało, jak i naturalna regulacja apetytu i intuicyjne, nie zaburzone niczym jedzenie działają na jego korzyść. To, co, my, dorośli uważamy do „odpowiednio duży posiłek dla malucha” może być dla dziecka stertą nie do przejedzenia.
Lifehack na niejadka – OPOWIEŚCI O JEDZENIU
Aby pokazać dziecku dobrą stronę jedzenia, nadal traktując ją w granicach fizjologii, a nie obsesji (wydaje się czasami, że wszystkie babcie i ciocie mają obsesje na punkcie jedzenia małych dzieci) warto o nim mówić. W stosunku do swojego dziecka trzeba być trochę psychologiem i nauczycielem jednocześnie. Badania przeprowadzone w jednej w polskich szkół pokazują, że opowiadanie dzieciom o właściwościach danego produktu np. marchewka sprawi, że będziesz miał zdrowe oczy, groszek to błyszczące koraliki, w które stroją się rośliny, brokuły to miniaturowe drzewa, które można zjeść…zwiększały spożycie tych produktów (rzekomo nielubianych przez dzieci) o kilkaset procent. Dzieci lubią, gdy im się opowiada – to jest jeden ze sposobów, aby lepiej poznały świat, a my możemy być ich doświadczonymi przewodnikami. Przecież my znamy te wszystkie pyszności, którymi chcemy się z dziećmi podzielić…I co? Brzmi to inaczej?
Jest to taki dziecięcy marketing, coś jak storytelling, aby „sprzedać” dziecku zdrowie. Jeśli dziecko będzie znało zalety danego produktu, to dużo łatwiej będzie mu je spróbować i zaakceptować.
Lifehack na niejadka – NIE ZMUSZAJ DO JEDZENIA
Połową sukcesu w sprawieniu, aby dziecko jadło, jest opanowanie trudnej sztuki pozbywania się rodzicielskiej ambicji i odpuszczania. Zmuszanie dziecka do jedzenia sprawia, że skupiamy się na tym, że dziecko w pewnym sensie nie jest idealne, ponieważ nie spełnia naszych oczekiwań co do ilości spożytego pokarmu.
Nie zjadłeś – musisz zjeść – oczekuję tego od ciebie
Jest to w dziecięcym rozumieniu zamach na jego wolność, ponieważ on nie chce jeść, a ktoś go zmusza i jeszcze straszy karą, albo tym, że nie dostanie deseru. I o ile dwulatek będzie badał grunt i za wszelką cenę będzie próbował udowodnić, że on rządzi przy stole (bez bycia jak my to, dorośli określami, wrednym), to już 4-5 latek będzie odczuwał impakt naszych emocji i będzie na nie żywo reagował.
Naturalne zachowanie przy stole i szanowanie granic dziecka często sprawi, że dziecko samodzielnie zdecyduje, ile chce zjeść. Musimy pamiętać, że to my, dorośli jesteśmy już w kajdanach różnych nawyków, jemy o stałych porach niekoniecznie w dobryh ilościach i niekoniecznie wtedy, gdy jesteśmy głodni. Dzieci są od nas mądrzejsze, bo wiedzą, czego w danej chwili chcą. Aby tego nie zaburzać, to staraj się nie dokarmiać dziecka między posiłkami i nie sadzaj dziecka przy stole zbyt często.
Zapewniaj dziecku dostęp do pięciu zdrowych i odżywczych posiłków dziennie, by mogło zaspokajać swój apetyt odpowiednimi produktami. Możesz też dawać mu wybór z dwóch zdrowych dań – aby przed posiłkiem mogło zdecydować. Dzięki temu dziecko czuje swoją siłę sprawczą, my szanujemy jego granice.
Lifehack na niejadka – ZAANGAŻUJ DZIECKO
Jeśli nadasz robieniu jedzenia rangę przygody, to istnieje duże prawdopodobieństwo, że dziecko poprzez zabawę będzie chciało także spróbować wytworów swoich rąk. Daje to dziecku siłę sprawczą – ja, dziecko, zrobiłam/zrobiłem marchewkę z groszkiem. Będzie mu dużo łatwiej przekonać się do zjedzenia tego.
Angażowanie dziecko w przygotowanie jedzenia wpływa pozytywnie na więź z dzieckiem, sprawia, że czuje się potrzebne, w centrum wydarzeń i będzie dumne z tego, co zrobiło. To dobre i potrzebne dziecku emocje. Nie rodzi niezdrowej relacji z jedzeniem, gdzie jedzenie jakimś magicznym sposobem pojawia się na stole. Uczy szacunku do jedzenia i rozbudza kreatywność. A jak dodamy do tego storytelling to w ogóle bomba.
Lifehack na niejadka – DAWAJ PRZYKŁAD
Badania jasno pokazują, że zdrowie dzieci programowane przez pierwsze 1000 dni życia. Kolejne lata to uważne kształtowanie preferencji. Oba te procesy w niedalekiej perspektywie dadzą konkretny obraz pojawienia się bądź zmniejszenie ryzyka pojawienia się chorób.
Preferencje pokarmowe kształtują nie one same, ale, najczęściej i najsilniej, najbliższe otoczenie. Proszę pamiętać o tym, że dzieci stale nas obserwują. Patrzą na to, w jaki sposób jemy, co jemy, o jakich porach jemy i naśladują nas.
W rodzinach, gdzie panuje model hołdowania sobie i częste spożywanie fastfoodów, nawet najbardziej zaangażowana matka nie osiągnie celu upychania w brzuchu dziecka 5 porcji warzyw dziennie. To niemożliwe. Dziecko pomyśli sobie „hej, to TY jesteś dla mnie przykładem, skoro jesz pizzę, to dlaczego ja mam jeść tego brokuła?” 😉
Podobnie jest z aktywnością fizyczną – dziecko szybko łapie, że siedzenie przez komputerem jest preferowaną i nadrzędną aktywnością fizyczną w domu i nie będzie odbiegać od tego schematu aż do osiągnięcia niezależności w okresie dojrzewania.
Prawidłowe odżywianie dziecka, połączone z odpowiednią do wieku dziecka/przedszkolaka aktywnością fizyczną procentuje w przyszłości odpowiednio wypracowanymi nawykami żywieniowymi, prawidłową masą ciała i zmniejszonym ryzykiem zachorowania na choroby metaboliczne.
Odpowiednia aktywność fizyczna u dziecka przekłada się na lepszą odpowiedź insulinową i również kształtuje preferencje żywieniowe, uwidacznia poczucie pragnienia i głodu, uczy uważności i skupienia na własnym ciele i jego potrzebach. Dziecko najczęściej je z prawdziwej potrzeby, nie z łakomstwa.
Podsumowując…
– słuchaj dziecka,
– podawaj dobre jakościowo jedzenie,
– ty decydujesz co podasz dziecku, dziecko decyduje ile je,
– pamiętaj o fizjologii dziecka,
– jedzenie to czynność fizjologiczna,
– jedzenie to zabawa i przyjemność.
Autorka artykułu: Zuzanna Skonieczna, dietetyk rodzinny
Umów się na konsultacje online tutaj