Jak to jest naprawdę z tym noszeniem w chustach? Zyskuje coraz większą popularność – zdecydowanie coraz częściej spotyka się dzisiaj mamę lub tatę obwiązanego barwnym pasem tkaniny z dzieciątkiem „ukrytym” w środku, niż to było jeszcze kilka lat temu. Sporą popularność zyskują także różnego typu nosidełka. No i jak to zwykle bywa – ile ludzi, tyle opinii. Ja nosiłam dwójkę własnych dzieci i od blisko czterech lat pracuję jako doradca noszenia – posiadam tytuł Certyfikowanego Doradcy Noszenia w chustach i nosidłach miękkich ClauWi®. Mam zatem i doświadczenie i wiedzę potrzebną do wypowiadania się w kwestiach dotyczących noszenia dzieci. W rodzinie i wśród znajomych a także w internecie można się spotkać z wieloma opiniami, nie zawsze prawdziwymi na temat noszenia.
„Nie noś, bo się przyzwyczai i potem będzie trzeba ciągle nosić” – to jeden z mitów, który wielu rodziców zniechęca do noszenia dzieci w chustach. Po pierwsze dziecko ma dziewięć miesięcy na przyzwyczajanie się do noszenia – jak pojawia się „po tej stronie brzucha” i tak już jesteśmy na z góry przegranej pozycji 😉 Po drugie każdy kto ma lub miał małe dziecko, wie że i tak się nosi – mniej lub więcej – na rękach (a wtedy nasz kręgosłup cierpi). Po trzecie bliskość w sensie dosłownym (ciało do ciała) to jedna z podstawowych potrzeb noworodka – daje poczucie bezpieczeństwa (noworodek ma świadomość, że nie jest w stanie sam zadbać o siebie i potrzebuje do tego większego ciała). Po czwarte – jak dziecko osiąga umiejętność samodzielnego poznawania świata (na czworakach czy też na dwóch nogach), bardzo chce z niej korzystać, czasem nawet awanturując się głośno przy każdej próbie skorzystania z wózka czy chusty. A poza wszystkim, gdyby to miało być prawdą, do wózka też by się przyzwyczajały!
„A bo to się trudno wiąże. Ta chusta taka długa.” Moja praca polega na tym, żeby nauczyć wiązać. I z doświadczenia wiem, że jak tylko rodzice chcą nosić, zawsze się nauczą – jednym trwa to nieco dłużej, inni „łapią” szybciutko. Zawsze pracujemy najpierw wiążąc lalki treningowe a chusta wcale nie musi mieć 5m długości – moi uczniowie najczęściej korzystają z chust 3,6m lub 4,1m.
„Bo w chuście ten kręgosłup taki wykrzywiony. To na pewno niezdrowe.” Nic bardziej mylącego – kręgosłup noworodka ma kształt zbliżony do litery „C” (pełna kifoza) a pozycja, którą dziecko przyjmuje w chuście jest pozycją fizjologiczną, odciążającą kręgosłup i pozytywnie wpływającą na rozwój bioder. Pozycja dziecka w chuście nie jest pozycją pionową! Coraz więcej specjalistów z różnych dziedzin medycyny dostrzega pozytywne aspekty noszenia – choćby to, że chusta może wspierać terapię dysplazji stawów biodrowych.
To tylko najpopularniejsze „zarzuty” pod kątem chust. O chustach można pisać i mówić dużo, ale najlepiej rozmawia się osobiście. Ja zawsze bardzo chętnie korzystam z możliwości spotkania z młodymi rodzicami i rodzicami oczekującymi dziecka – odpowiadam na wszelkie pytania, rozwiewam wątpliwości, pokazuję, jak wiązanie wygląda w praktyce. Ja pracuję na terenie Krakowa i okolic (Wieliczka, Bochnia,…) i tutaj najczęściej można mnie spotkać – informacje o tym,gdzie i kiedy można mnie spotkać i ze mną porozmawiać a także, w jaki sposób można się nauczyć wiązać chustę można znaleźć na mojej stronie www.pasiata.pl Doradców noszenia można już spotkać w większości polskich miast i miasteczek, trzeba tylko poszukać. A na najbliższe spotkanie ze mną zapraszam 25. września w ramach akcji Świadoma Mama w Krakowie, w Hotelu Qubus.