Bycie mamą jest piękne. To fakt. Ale bywa także trudne, męczące, wymagające. Ba! Czasem potrafi dać w kość. Czasem irytuje. Czasem sprowadza do parteru. Dobrze, że tylko na chwilę.
Mama dobrze zorganizowana
Jak często słyszycie, że macierzyństwo jest lekkie, łatwe i przyjemne? I że wszystko jest kwestią dobrej organizacji? No właśnie. Ja słyszę to równie często. Czasem sobie myślę, że może jestem jednostką społecznie niewydolną, skoro nie potrafię ogarnąć rzeczy, które innym (jak mi się wydawało) przychodzą bez trudu. Może to przewijanie, kołysanie, noszenie, tulenie, całowanie, karmienie, ubieranie, spacerowanie, obiadów gotowanie, po gotowaniu posprzątanie, o dom zadbanie, siebie ładne prezentowanie jest proste, tak po prostu? Może to tylko ja nie umiem? Może powinnam ten czas dzielić jakoś inaczej? Może mniej spać? Ale mniej niż 5 godzin? Da się? Może w czasie, gdy bawię się ze starszym dzieckiem, po uprzednim położeniu na drzemkę młodszego, powinnam robić coś jeszcze? Może wtedy byłabym perfekcyjna? A usta pełne dobrych rad może wreszcie przestałyby tyle mówić? Nie, Drogie Mamy, to nie jest dobre rozwiązanie. Bo wtedy Panie Psycholożki, także te domorosłe, miałyby też niemało do powiedzenia. No więc co z tym fantem robić? Z czego zrezygnować? Sama nie wiem. W poszukiwaniu złotego środka odwiedzam jedno z mediów społecznościowych. A tam post Przyjaciółki ze studiów, która pisząc pół żartem, pół serio, trafia w samo sedno. Zastanawia się bowiem, jak się dobrze zorganizować przy dwójce maluchów? Uderzyła w stół, odezwały się nożyce. A wraz z nimi seria zdań młodych mam, dzięki którym czuję, że nie jestem inna. Jestem taka jak wszystkie. Nieperfekcyjna. I wiecie co? Świetnie mi z tym!
Mama siedzi w domu
Tak sobie czasem myślę, że autorem tych słów musi być jakiś facet. Nie, nie jestem feministką. No może trochę. Ale mimo wszystko, tak obiektywnie rzecz ujmując, co opieka nad dzieckiem ma wspólnego z siedzeniem? Odpowiem najprościej jak potrafię. NIC! Chyba, że siedzeniem nazwać można noszenie, tulenie, kołysanie, karmienie, pranie, sprzątanie, spacerowanie, zabawianie, stymulowanie rozwoju, po lekarzach bieganie, witamin podawanie, zabawek segregowanie i codzienne wykonywanie miliona drobnych czynności, bez których pociecha nie byłaby w stanie rosnąć zdrowo i radośnie. Tak, tak. Siedzenie z dzieckiem w domu ma z siedzeniem niewiele wspólnego. Tak samo jak urlop macierzyński z urlopem wypoczynkowym, a zabawa z pociechą z zabawą, którą pamiętamy sprzed lat. To nie są synonimy, moi drodzy. To homonimy. I dobrze radzę to zapamiętać.
Dobre rady zawsze w cenie
Źle ich pani dzisiaj ubrała! Tak późno na spacer? Chipsów nie je? Dziwny taki. To hasła z dzisiaj. Tak. Tylko z dzisiaj. Staram się być asertywna. Przecież wiem, co robię. Jestem dorosła. Jestem mamą. Jestem świadoma. Nieperfekcyjna. Zdarza mi się założyć jedną warstwę za dużo (o dziwo, za mało- nigdy!), zdarza mi się być nadopiekuńczą, gonię syna, by często mył ręce (młodszemu myję sama), zdarza mi się podać jedno danie zamiast dwóch. Ba! Czasem kupię obiad w pobliskim mlecznym barze. I, co ważne, bardzo sobie to cenię. To czyni mnie szczęśliwszą i nie wpędza w kompleksy.
Zamiast marnować czas na walkę ze stereotypami, dyskusje z tymi, którzy zawsze wiedzą lepiej i tłumaczenie się z decyzji, które podjęłam, wolę pójść z dziećmi na spacer, popatrzeć w niebo, cieszyć się ich małymi sukcesami (Mamo, przeskoczyłem przez tę wielką kałużę!) i po prostu być szczęśliwą, spełnioną mamą.
I Wam też to zalecam. Od dziś. W mega dawkach!